niedziela, 7 marca 2010

Mistrz i Małgorzata




Mistrza i Małgorzatę przeczytałam już bardzo dawno temu. Jest to jedna z książek, które pamiętam i do której mam zamiar wrócić. Ze wstydem muszę się przyznać, że jako zapalona rusofilka nic innego Bułhakowa nie czytałam.

Dlaczego ta książka?

Główna bohaterka jest moją imienniczką (tjozka jakby powiedzieli rosjanie). Oczywiście, to nie powód chociaż może i dlatego czuję pewien sentyment do książki.

Najważniejsze dla mnie są postacie: Wolanda i Behemota. I pewien fragment.

Może zacznę od końca. Jest to fragment, który uważam za jeden z najpiękniejszych w literaturze. Wzrusza mnie za każdym razem. Na pewno duża w tym zasługa tłumacza.

"Męczyłem się, ponieważ wydało mi się, że muszę z nią pomówić, i bałem się, że nie powiem ani słowa, a ona tymczasem odejdzie i nigdy już jej więcej nie zobaczę. [...] Miłość napadła na nas tak, jak napada w zaułku wyrastający spod ziemi morderca, i poraziła nas oboje od razu. Tak właśnie razi grom albo nóż bandyty! Ona zresztą utrzymywała później, że to nie było tak, że musieliśmy się kochać już od dawna, jeszcze się nie znając i zanim się jeszcze spotkaliśmy..."
Brzmi to może jak z romansidła trochę, ale co z tego. :)

Behemot. Kiedyś zamierzam mieć kota, którego tak właśnie nazwę. Postać Behemota w książce jest może trochę straszna. Ale ileż się uśmiałam, kiedy on się pojawiał. Prawie na pamięć znam fragment:
" – To wódka? – słabym głosem zapytała Małgorzata.
Kot poczuł się dotknięty i aż podskoczył na krześle.
– Na litość boską, królowo – zachrypiał – czyż ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus!"


Woland. Tak, jest to postać wyjątkowa. Nikt chyba nigdy nie opisał diabła w ten sposób. W książce sprawia wrażenie kogoś, dobrego to byłoby złe słowo, ale sprawiedliwego. Czuję do niego ogromną sympatię. Teoretycznie powinniśmy się go bać, nie chcąc aby już więcej się pojawiał na kartkach. A tu, gdzie się pojawiał Woland to były najbardziej ekscytujące momenty książki. I chciało się go więcej. Pod względem tej "pozytywności" przypomina mi nieco postać Śmierci u Terry'ego Pratchett'a. Wydaje mi się, że gdyby wszystkie religie opierano na założeniu, że szatan jest sprawiedliwy, a śmierć może być... miła, to czy życie nie byłoby o wiele znośniejsze?

Uroczy jest wątek Mistrza i Małgorzaty i ich miłości. Wielkiej i wspaniałej. Ale warto przeczytać książkę, przede wszystkim dla samej postaci diabła - Wolanda. Są momenty kiedy można się wystraszyć, zapłakać, wzruszyć, ale też zdrowo pośmiać. :)

1 komentarz:

Spis moli
 
Lubię czytać