wtorek, 25 stycznia 2011

Dom Róży. Krysuvik


Opowieść Huberta Klimko-Dobrzanieckiego, który wyemigrował na Islandię i tam napisał "Dom Róży. Krysuvik" jest tak przeraźliwie smutna. Tak smutna, że zaczyna się wątpić w sens życia.

Książka składa się z dwóch opowiadań, pierwszym jest "Dom Róży". Odwróciwszy książkę na drugą stronę okładka się zmienia i widzimy okładkę opowieści "Krysuvik". W takiej kolejności powinno się czytać, a przynajmniej tak mi się wydaje.

"Dom Róży" opowiada o młodym polskim emigrancie (w większości wątki autobiograficzne zapewne), który zaczyna pracę w islandzkim domu starców. Poznajemy pracowników i mieszkańców tegoż domu. Większość jawi się jako niesamowicie dziwne postacie. Starsi ludzie napiętnowani są kroczącą coraz szybszymi krokami śmiercią. A prawie wszyscy bohaterowie wydają się być bardzo samotni. W ogóle samotność, starość wylewają się z kartek tej książki. Mieszkańcy domu, mimo iż żyją w dostatnim kraju, w komfortowych warunkach rzadko są odwiedzani przez krewnych. Większość z nich widzi się tylko ze swoimi pielęgniarzami. W domu starców poznajemy Panią Różę, dystyngowaną i niewidomą od urodzenia, ona jedna wydaje się być jakby zupełnie oderwana od rzeczywistości. Za jej postacią kryje się pewna historia a ona sama (odnosi się takie wrażenie) jest pogodzoną z życiem, niezwykle mądrą kobietą.
Strasznie boję się starości dlatego czytanie tej książki to było całkiem poważne wyzwanie.

"Krysuvik", w miarę jak podążamy stronami tego opowiadania orientujemy się, że jest to historia... Pani Róży. Z tym wyjątkiem, że tu jest pisany zupełnie inny okres jej życia, a właściwie okres zanim się urodziła aż do czasu aż miała już kilka lat i.... nie tego nie będę wyjawiać. Tu, słowo "samotny" pojawia się już w pierwszym zdaniu. Powieść traktuje o miłości, budowaniu domu, zakładaniu rodziny... o wszystkich tych rzeczach, do których większość z nas dąży. Ostatecznie, sprawy przybierają nieoczekiwany obrót i ostatnia kartka jest tak mokra od łez czytelnika, że ciężko doczytać ostatnie, rozmyte zdania na rozmiękczonym papierze... "Krysuvik" jest napisany bardzo prostym językiem, miejscami bardzo śmiesznym - ale chyba przez to nadaje większego tragizmu opowieści.

Uwielbiam smutne książki. Uwielbiam smutne zakończenia, bez "happy endu"... chociaż tu z tym szczęśliwym zakończeniem jest różnie. Zależy jak na to spojrzeć. W każdym bądź razie zakończenia szczęśliwe są takie, że odkładam książkę z lekkim "ufff". Nieszczęśliwe sprawiają, że myślę o książce dłużej, jest mi smutno ale w jakiś sposób robię się spokojniejsza.

Przeczytałam inną książkę Dobrzanieckiego pt.: "Wariat" - zbiór opowiadań dziejących się w dolnośląskiej Bielawie (lub okolicach). Ciekawa, warta polecenia ale to jednak nie to co "Dom Róży. Krysuvik".

Poza tym, marzy mi się podróż na Islandię i po Islandii...

Och, i zapomniałabym o takim skromnym cytacie z "Krysuviku":

"A zaraz po tym zapytał, czy chcę ją na dobre i na złe, aż śmierć nas rozłączy, jak to, aż śmierć nas rozłączy, ja nie chcę, aby nas śmierć rozłączyła, aby któreś żyło w samotności, jak żyć, to razem, a jak umierać, to też."

2 komentarze:

  1. Nie słyszałam wcześniej o tym pisarzu, ale Twoja recenzja mnie zaciekawiła. Też uwielbiam smutne książki i niewesołe zakończenia, które są, moim zdaniem, przez to o wiele piękniejsze. Nie zawsze łatwo mi je przyjąć, ale zwykle ma się wtedy wrażenie, że choć skończyło się źle, to tak właśnie miało być, inaczej nic nie miałoby sensu. Największe wrażenie pod tym względem zrobiło chyba na mnie zakończenie "Katedry Najświętszej Marii Panny w Paryżu" Hugo, ale to temat na inny komentarz...

    Kusi mnie też ten motyw domu starców. Zawsze z mieszanką rozczulenia, lęku, podziwu czytam o ludziach starszych i samotnych - są trochę jak dzieci, bezbronni i potrzebujący opieki, którą nie zawsze otrzymują. U Hrabala pojawia się też taka scenka w domu spokojnej starości, w "Miasteczku, w którym czas się zatrzymał" - płakałam jak bóbr, ale nie zdradzam szczegółów, żeby może nie popsuć przyjemności, na wypadek gdybyś nie czytała, a chciała przeczytać.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jakiś czas temu ktoś mi opowiadał o tej książce ale nie pamiętał tytułu... i w końcu się znalazł :) uwielbiam smutne książki więc na pewno przeczytam

    OdpowiedzUsuń

Spis moli
 
Lubię czytać